Praca ratowników rozpoczęła się we wtorek, 29 stycznia o godzinie 13:55, kiedy w wyniku wstrząsu na oddziale G-2 w Zakładach Górniczych Rudna pod ziemią zostało uwięzionych 14 górników. Po pięciu godzinach udało im się wydostać na powierzchnię 13 z nich, natomiast poszukiwania ostatniej osoby trwały 24 godziny. Po dobie górnik samodzielnie opuścił maszynę i wyjechał na górę o własnych siłach.
W akcji wzięło udział 30 zastępów ratowników z Jednostki Ratownictwa - Górniczo Hutniczego oraz ciężki sprzęt, jednak większość gruzów była odkopywana ręcznie.
31 stycznia Prezes Rady Ministrów Mateusz Morawiecki osobiście odwiedził ratowników biorących udział w akcji, składając podziękowania na ich ręce: - Po raz kolejny potwierdziło się, że ratownictwo górnicze to jest zawód nie tylko wysokiego ryzyka, ale też bardzo wysokich standardów moralnych i prawdziwego bohaterstwa. To wszystko wskazuje na ogromną determinację, ale też profesjonalizm, doświadczenie, które zdobywa to wasze pokolenie od poprzedników i wy przekażecie je następcom – podkreślił szef rządu.
Premier zwiedził siedzibę JRGH w Sobinie, w której dyżur pełniony jest przez cały rok. - Myślę sobie, choć tego nie doświadczyłem, że takim niesamowitym momentem jest ten pewnie, kiedy wy, ratownicy, patrzycie w oczy tego uratowanego górnika i słyszycie jego słowa „dziękuję" – dodał premier.
W szpitalach pozostają dwie osoby, w tym jedna w stanie ciężkim, natomiast górnik, którego poszukiwania trwały 24 godziny opuścił już placówkę medyczną.
Komisja powołana do oceny wypadku zakwalifikowała zdarzenie jako tąpnięcie po samoistnym wstrząsie o energii 3,1x10 8J.
W Jednostce Ratownictwa Górniczo – Hutniczego zatrudnionych jest 114 osób, z czego 79 osób stanowią strażacy, a 14 zawodowi ratownicy górniczy. Ich praca jest stale wspomagana ok. 400 osobową grupą doskonale wyszkolonych ochotników, na co dzień górników dołowych, pełniących całodobowe dyżury w siedzibie jednostki w Sobinie. Dojazd zastępów ratowniczych do najdalej położonego szybu zajmuje od 10 do 15 minut.